Drogą SS125 z Cagliari do Orosei
Po wymeldowaniu z hotelu w Cagliari ruszyliśmy najsłynniejszą drogą SS125 w kierunku Orosei 🙂 Szczerze mówiąc przez pierwsze kilkadziesiąt kilometrów trasa niczym się nie wyróżniała – autostrada jak każda inna. Po drodze kilkukrotnie zjechaliśmy na wybrzeże zahaczając m. in. o Torre di Bari oraz Arbatax – i tutaj mała uwaga, KONIECZNIE zabierzcie kąpielówki – zobaczcie sami:
Torre di Bari
Torre di Bari
Przepiękny, wręcz filmowy kolor wody, biały piasek, a na niebie pojedyncze chmurki – było idealnie! Dla wygłodniałych po kąpieli polecam niepozorną knajpkę przy głównej ulicy – Lo Scoglio (Via Marina, zaraz przy plaży). Zjedliśmy tutaj Mule (Cozze) oraz Malloreddus alla campidanese (sadryńskie, malutkie gnocchetti) w towarzystwie białego wina Vermentino Di Sardegna D.O.C.
Dopiero kawałek za Arbatax słynne SS125 zaczęło przeistaczać się w prawdziwą trasę widokową. Przyjemnie kręte drogi, zatoczki (wykorzystywane głównie do zdjęć) i coraz piękniejsze widoki za szybą, których ilość wzrastała proporcjonalnie do wzrostu wysokości na jakiej się znajdowaliśmy – mega!
Na poniższych mapkach zaznaczyłem dwie plaże położone na wschód od SS125, na które niestety nie dotarliśmy – Cala Luna i Cala Goloritzé. Jak dla mnie obie są wyjątkowo piękne, jednak dotrzeć tam można wyłącznie pieszo bądź drogą morską, na co nam nie starczyło czasu. Jak to się mówi – trzeba mieć po co wracać, w moim przypadku z pewnością tak będzie <3
Cala Goloritzé
Cala Luna
Orosei
Dojechaliśmy do Orosei, znaleźliśmy nasze lokum, jednak jak się okazało – gdzieś wcięło klucz do naszego pokoju (to już trzeci problem z drzwiami tego wyjazdu 😀 ). Po dobrym pół godziny wraz z kluczem zjawiła się córka właścicielki – w końcu mogliśmy wrzucić bagaże do pokoju i ruszyć zwiedzać.
Orosei to kolejne, spokojne miasteczko obfitujące w restauracje, kawiarnie i enoteki, w których poza winem z pewnością zostaniecie poczęstowani nalewką z owocu Mirtu . Spróbujecie tutaj wszystkich specjałów Sardynii, a przy odrobinie szczęścia możecie również zobaczyć jak wyrabiany jest tradycyjny makaron z dziurką w środku (Macarrones de Busa).

Rzecz jasna musiałem go spróbować – smakiem nadal jak makaron, jednak przez tą dziurkę w środku ma bardzo oryginalną, „puszystą” strukturę. W restauracji „La Taverna” podają go z małżami i ikrą – Maccarones de Busa con Arselle e Bottarga. Bottarga, czyli ikra, o której wspomniałem to suszone tradycyjnymi metodami jajeczka rybich gonad – tradycyjny przysmak Sardynii. Spotkacie ją głównie pod postacią pomarańczowych „kiełbasek” wiszących w sklepach lub sproszkowaną w postaci „przyprawy”(spójrzcie na posypkę na moim talerzu).
Spacer po samym Orosei nie zajął nam zbyt dużo czasu, jednak znów mieliśmy niespodziankę. Okazało się, że akurat dzisiaj (1 sierpnia) organizowany jest festyn Sagra della Pizza Sarda, na którym wypieka się oryginalną, sardyńską pizzę. Zjawiły się prawdziwe tłumy – z nikąd wyrosły stragany, stoły i mocno improwizowana scena. Mimo późnej pory doskonale bawili się nie tylko młodzi, ale również osoby starsze – tak jak dżentelmeni, których już poznaliście na moim Instagramie.
Sama pizza z serowo-czosnkowo-masłowym nadzieniem również była oryginalna – coś nietypowego jak na Włochy i pizzę ogółem 🙂 Obok smażono również tradycyjny deser sardynii – Sebadas, o którym wspominałem w poprzednim poście.
Poniżej kilka migawek z Orosei – to naprawdę klimatyczne miasteczko, w którym warto zrobić jednodniowy pit-stop podczas zwiedzania wyspy. Jeżeli będziecie mieli chwilę warto zajrzeć na miejską plaże, spędziliśmy tam przedpołudnie następnego dnia – bardzo mało ludzi, jest naprawdę super 🙂
Orgosolo – prawdziwie barbarzyńskie miasto
Orgosolo to górskie miasteczko położone w regionie Barbagia, będące niegdyś stolicą włoskiego bandytyzmu i kryjówką dla wszelkiego rodzaju rzeźmieszków. Nazwa regionu nieprzypadkowo nawiązuje do „barbarzyńców” – tak właśnie Cyceron zwykł nazywać mieszkańców „środkowej” Sardynii.
Historia tego miejsca jest bogata w porwania i niezwykle brutalne morderstwa, których ilość po II Wojnie Światowej sięgała nawet do 30 rocznie. Sytuacja zmieniła się na lepsze dopiero w drugiej połowie XX wieku, kiedy to społeczeństwo zaczęło współpracować z policją.
Obecnie Orgosolo słynie z murali, które zaczęły się pojawiać w 1968 roku za sprawą Francesco Del Casino – lokalnego malarza i nauczyciela plastyki. Swoimi dziełami wyrażał problemy lokalne, „spisując” w ten sposób historię miasta na jego murach.
Kilka lat później (1975) namówił on swoich uczniów do stworzenia muralu z okazji 30 rocznicy wyzwolenia od faszyzmu, ukazując w ten sposób protest miasteczka wobec działań Państwa. Tak właśnie zaczęła się historia murali, których obecna ilość przekroczyła już 300 – miasteczko jest naprawdę wyjątkowe, niepowtarzalne 🙂
Po zwiedzeniu Orgosolo ruszamy na północ, w kierunku Alghero skąd przygotuje dla Was kolejną relację 🙂 Zostawiam Was m. in. z jednym z najsłynniejszych malunków w Orgosolo, który przedstawia Charliego Chaplina w pełnym rynsztunku bojowym, mówiącego: „Następna wojna? Nie dziękuję”
1 wspomnienie o “#3 Miasto Barbarzyńców, słynna droga SS125 i festiwal Pizza Sarda – zwiedzamy Sardynię!”